Jak wspominał Ficowski, jego rodzice nie oceniali ludzi „z racji przynależności, przekonań, narodowości czy wiary”. Tak wychowany kilkunastoletni Jerzy widział na ulicach okupowanej Warszawy upokarzanych mężczyzn w chałatach i głodujące żydowskie dzieci.
Bezsilność wobec Zagłady uważał za najstraszliwsze ze swoich przeżyć – i już w pierwszych tomikach zamieszczał nawiązujące do tego wiersze. Na przełomie lat 50. i 60. jego poemat List do Marc Chagalla zainspirował wielkiego malarza do zilustrowania go akwafortami.
Jednak słów, „które niosłyby walor milczenia”, słów zdaniem poety adekwatnych, szukał Ficowski przez dziesięciolecia. Dopiero w latach 70. skompletował cykl Odczytanie popiołów, włączając w niego List… i kilka wierszy z wcześniejszych tomów. Książka ta, bez precedensu nie tylko w literaturze polskiej, doczekała przekładów na sześć języków, łącznie z najbardziej przez autora oczekiwanym – na język żydowski. Podobny cel jak w Odczytaniu popiołów stawiał on sobie nieraz jako tłumacz.